To urządzenie jest idealne w warunkach podróży, gdyż bez użycia wody (z której dostępnością często jest problem) i mydła pozbędziemy się bakterii, jaj pasożytów oraz wszelkich pozostałych zanieczyszczeń z owoców i warzyw.
Zacznijmy od tego, że umycie, a raczej opłukanie, samą wodą – jak robi większość osób – warzyw i owoców nie tylko w żadnym stopniu nie przyczynia się do poprawy higieniczności jedzenia, ale wręcz ją pogarsza. Sama woda, bez mydła, tylko pomaga rozmnożyć się bakterią, dowód? Po pierwsze sama nauka, a bardziej namacalny? Weźcie dwa takie same owoce/warzywa, jedno opłukajcie, a drugi nie, i porównajcie ich stan po 3 dniach (często wystarczy jeden dzień czy kilka godzin). Druga sprawa: woda, której używamy do mycia, sama w sobie może mieć bakterie, niekoniecznie muszą to być bakterie groźne dla zdrowia, wystarczy, że są to inne bakterie, niż te, do których przyzwyczajony jest nasz żołądek. Przykładowo: my z Iza mieliśmy problemy po każdej wodzie w Maroko, nawet tej niby czystej w górach (oczywiście mowa o każdej innej, niż butelkowana). Sama woda nie zmywa także pestycydów. Żeby więc mycie miało jakikolwiek sens, trzeba użyć mydła lub sody oczyszczonej.
No i tutaj się pojawią inne problemy. Jak już obiekt naszej konsumpcji będzie namydlony, to trzeba go porządnie spłukać. Inaczej, zamiast szkodliwych bakterii i pestycydów, nażremy się innej szkodliwej “chemii”, a to chyba nawet gorsze. Na dodatek zepsujemy sobie smak. Tymczasem w warunkach podróży, takie spłukanie to często coś niemożliwego. Gdy śpimy w namiocie, gdzieś przy drodze czy obrzeżach miast, to nie mamy przy sobie dużego zapasu wody, bo jest ona, najzwyczajniej, jedną z najcięższych rzeczy w plecaku. Łatwiej jest, gdy śpimy w dzikiej naturze, ale wtedy mydliny zanieczyszczają środowisko (chyba że mamy mydło organiczne – my używamy firmy Cztery Szpaki). Tutaj ważne wtrącenie – pamiętajcie by zęby, naczynia czy siebie samego myć z użyciem mydła co najmniej 20 metrów od rzeki, by mydliny nie trafiały bezpośrednio do wody, tylko aby ziemia miała szansę je zaabsorbować, chociaż trochę dzięki temu je przefiltrować i zmniejszyć szkodliwość nim trafią do wód gruntowych.
Obieraczka to też wyśmienity sposób do pokrojenia wielu owoców i warzyw. Przecież w podróży nie mamy zastawy z 10 talerzy, wszystkich rodzajów miseczek, noży i deski, często nawet nie mamy dogodnego kawałka miejsca do “kuchennych” działań. Tymczasem obieraczką możemy łatwo pokroić np. buraka, marchewkę na plasterki, nie brudząc sobie przy tym za bardzo rąk ich sokami. To samo dotyczy wycięcia zepsutych kawałków, np. z owoca mango, które jest pełne potwornie lepkiego soku, albo twardych pozostałości skórki w zagłębieniach ananasa. Obieraczka świetnie się też sprawdzi przy spożywaniu papai, bo zazwyczaj owoc straszliwie się rozpada i robi się z niego paćka przy większej sile dotykania go ręką, więc obieranie nożem kończy się dżemem. Są też takie owoce, jak np. tucuma, której obieranie nożem kończy się utratą dużej ilości części jadalnej.
Ogromnie polecamy więc zaopatrzenie się w obieraczkę, bo jeśli wybierzemy odpowiedni egzemplarz, to waży one tyle, co nic. Ogromnie się też przyda przy gotowaniu w trudnych warunkach, gdy mamy mało czasu, bo przyspiesza przygotowanie warzyw do dania lub gdy jest zimno, bo nie musimy ściągać rękawiczek (przynajmniej nie od razu). Ogranicza dotykanie owoców i warzyw naszymi rękami, na których też może być dużo brudu.
Ktoś powie, że owoce można czyścić alkoholem. Waga alkoholu + waga pojemnika, w którym go trzymamy, znacząco przewyższa wagę obieraczki. Zakup obieraczki to wydatek jednorazowy, w naszym przypadku obieraczka działa już 10 lat. Alkohol trzeba uzupełniać. Są też kraje, jak Turcja, Maroko,Indonezja, gdzie nie kupi się łatwo wysokoprocentowego alkoholu, nawet nie wiem jak z dostępnością spirytusu w aptece. Przykładowo, nawet w Brazylii, w aptekach w wielu małych miejscowościach jest tylko coś w rodzaju wody utlenionej. No i alkohol rozwiązuje tylko problem z bakteriami, a też nie musi to być w 100%, bo sekundowe przetarcie alkoholem nie daje pełnej gwarancji ich zabicia. Alkohol nie zmywa chemii z oprysków. Pozostaje problem co z pozbyciem się niesmacznej skórki i innymi, wymienionymi przeze mnie, trudnościami. Ponadto zapach alkoholu nie znika zbyt szybko i możemy sobie zepsuć wrażenia z konsumpcji.