Chociaż w dzisiejszych czasach coraz więcej urządzeń produkowanych jest z wewnętrznymi, zintegrowanymi akumulatorami, to wciąż mnóstwo potrzebnego sprzętu działa na klasycznych bateriach „paluszkach” AA lub AAA. Albo działa na nich lepiej. My mamy 3 takie urządzenia: latarki czołówki, maszynkę do strzyżenia/golenia (czemu mamy maszynkę w osobnym wątku) oraz bezprzewodową myszkę komputerową. Mieliśmy także dyktafon, który zastępować nam miał oryginalny mikrofon do kamery GoPro (który kosztuje krocie i jego podłączenie do kamery naraża ją na uszkodzenia). Ostatecznie go ani razu nie użyliśmy 😀
Te klasyczne baterie da się zastąpić takimi sami bateriami, ale wielokrotnego użytku, które da się ładować – akumulatorkami.
Czemu warto to zrobić?
1. Pieniądze.
Koszt akumulatorów rozmiaru AA, tych najlepszej klasy, zaczyna się od 8 zł. Dobra, klasyczna bateria (czyli taka, które faktycznie posłuży dłuższą chwilę, czyli ma w sobie wystarczająco mAh – mili amperogodzin) to przynajmniej 2 zł. Do akumulatorów trzeba dokupić ładowarkę za ok. 40 zł. Na początku więc wydaje się to mało opłacalne, ale musimy sobie uzmysłowić, że potem nie ponosimy już żadnych kosztów. Przecież gdy podróżujemy, prąd mamy za darmo w hotelach, restauracjach, na lotniskach, dworcach, itd. To, że w Polsce poprzez internet da się kupić dobrą baterię za 2 to komfort. Koszt w sklepie, zwłaszcza gdzieś za granicą, bywa o wiele większy, a i z dostępnością dobrych baterii może być problematycznie. Niestety nie jestem tu w stanie zaprezentować żadnego równania matematycznego, które wykazałoby po jakim czasie akumulatorki zaczynają się naprawdę opłacać. Wiem, że ja w ciągu roku podróży już ok. 20 razy ładowałem akumulatorki AA o mocy 1900 mAh i AAA o mocy 800 mAh. Produceni akumulatorków zapewniają, że niektóre mogą przeżyć nawet 1000 cykli ładowania. Oczywiście nie wierzę w to, ale jeśli przeżyją ich 500, 300 czy nawet tylko 100, to oszczędność będzie gigantyczna. Jeśli akumulatorki ładujemy we własnym domu, to i tak oszczędzamy, bo koszt energii elektrycznej z sieci jest o wiele tańszy niż ten uwięziony w baterii.
2. Gotowość i pewność działania.
Jeśli wiemy, że idziemy w trudny teren na kilka dni, możemy naładować akumulatorki do pełna i nie martwić się, tak jak przy klasycznych bateriach, które są już w sprzęcie, że są trochę rozładowane i „padną” w środku wyprawy. Oczywiście możemy wsadzić „świeże” klasyczne baterie, ale znowu tutaj pojawia się kwestia ich ceny w danym miejscu oraz dostępności. Tymczasem jeśli trafimy do wioski, gdzie nie da się kupić nic, to i tak na 99% będzie tam prąd do naładowania akumulatorków. Jeśli nie ze stałej linii energetycznej, to chociaż przez kilka wieczornych godzin z generatora.
3. Dbanie o środowisko.
Skład baterii to ogromny syf. Nawet w Polsce, mimo istnienia w wielu sklepach specjalnych pojemników na zużyte baterie, wciąż ogromnie dużo ludzi wyrzuca je do normalnych śmieci. To teraz pomyślmy, kto dba o właściwą utylizację baterii w krajach nierozwiniętych, gdzie nawet zwykłymi śmieciami nikt się nie interesuje. W trakcie podróży odwiedziliśmy mnóstwo wiosek, gdzie nie istnieje zorganizowany system zbierania śmieci. Zamiast tego lądują one w rzekach, rowach czy są spalane przed domem. Co więcej, nie raz widziałem zużyte baterie porzucone na szlaku w pięknych miejscach natury, np. w drodze na szczyt Toubkal w Maroko albo nieopodal strumyka pod płaskowyżem Roraima w Wenezueli. Zatem wydaję mi się, że o wiele lepiej kupić akumulatorki, które posłużyć nam mogą latami, niż zanieczyszczać odwiedzane miejsca zużytymi bateriami. No chyba, że chcecie wszystkie zużyte baterie przetransportować ze soba do cywilizowanego miasta/kraju, gdzie występuje ich właściwe zbieranie. Może się okazać, że zajmie Wam to tygodnie. Poza tym, jak można przypuszczać, proces produkcji nowych baterii także generuje mnóstwo zanieszyczeń, ale nie wchodźmy już w takie szczegóły.
4. Teraz powiem, jaki może być minus akumulatorów
– waga (choć ta kwestia mocno zależy od naszego sposobu przygotowania do podróży).
Waga samych akumulatorków względem klasycznych baterii jest prawie identyczna. Ewidentnie za to zwiększa ją niezbędna ładowarka. Jednak jeśli ktoś podróżuje z zapasem klasycznych baterii, to waga ładowarki jest mniejsza niż taki zapas. Waga ładowarki jest też niższa niż np. ewentualne transportowanie zużytych baterii do właściwego miejsca ich wyrzucenia.
– problem pojawia się także wtedy, gdy jakiś akumulatorek nam się zepsuje, np. z powodu wilgoci i trudno będzie nam odnaleźć w sklepie akumulatorek o tej samej pojemności (nie powinno się w jednym urządzeniu montować źródel zasilania o różnych parametrach). W mojej czołówce doszło do zwarcia i dwa akumulatorki się zjarały. Podejrzewam, że nastąpiło to z powodu ogromnego upału panującego w Brazylii. Oczywiście producent akumulatorów zapewnił mnie, że taka temperatura nie powinna doprowadzić do uszkodzenia i odrzucił możliwość wady produkcyjnej. Możliwe, że przyczyna leżała po stronie czołówki, bo miała ona już z 4 lata.