Jak ważne jest mycie psu zębów wskazałem w artykule czy warto i jak myć psu zęby. Nie będę tutaj powtarzał ogromu korzyści, jakie daje. Przypomnę tylko jeden wątek: mycie zębów poprawia zapach psiego oddechu. To ważne nie tylko w odniesieniu do naszych kontaktów z psem. W trakcie podróży liczymy przecież na życzliwość obcych osób. Pies zadbany, czysty i ładnie pachnący zwiększa nasze szanse na wzbudzenie sympatii obsługi i gości hoteli, restauracji, współpasażerów w pociągu, autobusie itd. itp.
To nie tylko korzyść oczywista – w postaci większej sympatii do nas. To wizytówka dla psów generalnie. Przecież jest mnóstwo osób, które psów nie lubią, bo uważają je za brudne i śmierdzące. Taka osoba, po kilku godzinach jazdy pociągiem z czystym psem, na pewno nabierze nowego punktu widzenia, a przynajmniej straci wszelkie argumenty, by się nas czepiać 😀
Kolejna zaleta, o jakiej zapomniałem w poprzednim artykule. Preparaty do mycia zębów są przydatne w razie zranienia sobie przez psa dziąsła, języka itd. Zabijają negatywne bakterie, co przyspiesza gojenie ran w jamie gębowej zwierzaka. Chronią przed ich zakażeniem i rozwojem stanu zapalnego. Dlatego, nawet jeśli nie chcemy psu myć zębów codziennie, to warto mieć pastę w psiej apteczce chociaż „na wszelki wypadek”.
My myjemy Snupiemu zęby codziennie. Zymo Dent od firmy ScanVet uznajemy za jedną lepszych past dla psa, dotychczas używaliśmy już 5 różnych (najlepsze według nas to Maxi Guard Oral Gel – znana także pod nazwą OraZn). Po jednych Snupiemu waliło z pyska zgniłym kurczakiem, gorzej niż przed myciem, a zapach utrzymywał się cały dzień. Inne miały w sobie ogromnie dużo dodatków uznawanych za szkodliwe dla zdrowia. Inne, z niewiadomych dla nasz przyczyn, całkowicie nie pasowały Snupiemu. Do tego stopnia, że mimo 3-letniego przyzwyczajenia do mycia zębów, zaczął się przed nim chować pod łóżko. W końcu zaczął to robić codziennie, a my nie mieliśmy jak go stamtąd wyciągać. Nadszedł więc czas na zmianę pasty. Niektóre pasty mogą też wywoływać u niektórych psów problemy żołądkowe.
Zymo Dent okazuje się dobrym konsensusem. Snupi go lubi i chętnie pozwala myć sobie nim zęby, zapewne pomaga w tym dodatek zapachowy – aromat mięsny, który dla nas jest niemal niewyczuwalny. My z kolei lubimy preparat najbardziej za to, że nie ma wad innych preparatów, a jednocześnie daje dobre rezultaty w zapobieganiu osadzaniu się kamienia.
Jakie są dodatkowe zalety? Ma bardzo poręczny system dozowania poprzez pompkę, która – co ważne – umożliwia takie nią manipulowanie, by wycisnąć tylko pożądaną przez nas dawkę preparatu. A nie od razu porcję dla słonia. Niby zalecane dawki (według wagi psa) podane są poprzez pełne naciśnięcia pompki, jednak gdy damy psu odrobinę więcej czy mnie, nic się nie stanie. Tymczasem aplikowanie według potrzeb własnych jest bardzo przydatne. Przykładowo, gdy rozkładamy mycie psich zębów na etapy najpierw lewa strona, a potem prawa (analogicznie najpierw dół, potem góra), albo pies wylizał i połknął część preparatu od razu ze szczoteczki zanim zdążyliśmy dotknąć nią zębów, albo zaczął się ruszać i połowa pasty wylądowała na jego uszach zamiast w pysku. Drobnym minusem systemu dozowanie jest, że w otworze zostaje trochę pasty, która może wysychać, ale zapobiega temu dołączony szczelny i bardzo mocno trzymający się kapturek. Dopóki go nie zgubimy lub nie zniszczymy (a wykonany jest z solidnego, ale elastycznego plastiku, więc o to trudno), to działa bez zarzutu. Pasta nie wycieka też samoczynnie, co ma często miejsce w różnych preparatach na pompkę. Na plus jest też pozostała część opakowania – z twardego i wytrzymałego plastiku. Co ogranicza uszkodzenia w razie transportu, upadku, czy zwykłego codziennego użytkowania (jedna pasta, której kiedyś używaliśmy była w „metalowej” tubce, jak niektóre maści z apteki czy mleko skondensowane w tubce. Po kilku tygodniach było w niej już mnóstwo dziur, przez które pasta wyciekała). Do tego dochodzi poręczny kształt do trzymania w ręce oraz stabilna pozycja gdy produkt stoi (to ważne, gdy preparat przechowujemy na jakieś małej/wąskiej szafce, gdzie jest mało miejsca, albo stoi w miejscu, gdzie łatwo z niej coś strącić).
Na plus jest też duża pojemność opakowania: 100 ml, co przy cenie ok. 40 zł jest bardzo sensowne i wyróżniające na tle konkurencji. Aczkolwiek każda z past (różnych producentów) ma swoje własne konsystencje, więc trudno porównać ich wydajność. Zwłaszcza przy używaniu na Snupim, który jest mały, więc zużycie jednego opakowania zajmuje kilka miesięcy. Pastę można kupić w gabinetach weterynaryjnych, sklepach zoologicznych (również w internetowych)
W Zymo Dent konsystencja i kolor są zdecydowani zaletami. Pasta jest lekko kremowa i na tyle gęsta, że widać na zębach gdzie udało nam się już ją rozprowadzić. Mieliśmy z tym problem w poprzedniej paście. Konsystencja zapobiega też gubieniu pasty ze szczoteczki.
No i jeszcze jeden plus – skład. Preparat jest zbudowany chyba z samych naturalnych składników: peptydy mleka, lizozym, sól izotiocyjanianowa, krzemionka, chelat cynku, jedyny enigmatyczny składnik to „substancje pomocnicze”, które nie są wyszczególnione.
Z drobiazgów, to warto też podkreślić łatwe do recyklingu opakowanie papierowe, w którym kupujemy preparat. Oraz załączenie do niego szczoteczki. Wprawdzie nie jest to dobra szczoteczka, bo taką jest szczoteczka dwugłowicowa z włosiem. A tutaj otrzymujemy szczoteczkę nakładaną na palec bez włosia – z gumowymi wypustkami. Takie szczoteczki są zazwyczaj tragiczne, co dokładnie opisałem we wspomnianym we wstępie artykule. Ale ta jest o tyle lepsza, że jest wykonana w całości z elastycznego materiału przypominającego silikon. Dzięki temu jest bezpieczniejsza dla delikatnej błony w pysku i jest nią łatwiej manipulować. Dzięki temu nadaje się do używania na samym początku wprowadzania czynności mycia zębów do psiego życia. Gdy, zamiast na samym myciu, najbardziej zależy nam na przyzwyczajeniu psa do tego, że wkładamy mu coś do pyska.
Pastę można też używać do mycia zębów kotów i innych stworzeń. Kto wie, może jak będziemy na jakimś odludzi w Ameryce Południowej i skończy się mnie i Izie nasza pasta, to też skorzystamy 😀 W sumie…to może już teraz spróbuję i porównam z tą, przed którą Snupi chował się pod łóżko. Może odkryję co mu tak nie pasowało 😀