Na blogu wspomnieliśmy już o naszym ślubie na Bali. Wypadałoby zatem opowiedzieć, jak wyglądał pierwszy krok w jego kierunku i o tym, jak Snupi wcisnął to w wszystko swój nos. Tym bardziej, że to niezła historia, w której pojawiją się nawet elementu strachu.
Dzień zapowiadał się wyśmienicie (jego początek opisany w tym wpisie). Czekaliśmy cierpliwe na jakikolwiek pojazd przy stacji benzynowej. Czuliśmy się jak w amerykańskim filmie o parze, której zepsuł się samochód na środku pustyni w Arizonie. Zamknięty bar, na stacji jedna zaparkowana ciężarówka, a w zasięgu wzroku tylko pustynia, wierzchołki gór i konstrukcje instalacji elektrycznej okraszone jedynie szumem wiatru.
Read more