RUSZAMY na baaaardzo długą wyprawę DO AMERYKI POŁUDNIOWEJ. Oczywiście zabieramy SNUPKA!
Niestety wszystkie europejskie linie lotnicze odmówiły przelotu Snupiego w kabinie pasażerskiej (bo odrobinę przekracza wagę i rozmiar, które by na to pozwalały). Na jego transport pod pokładem się nie godzimy. Tak, wiemy i słyszeliśmy o ESA (emotional animal support), ale to niezwykle trudne do załatwienia.
Próbowaliśmy zdobyć też miejsce na statku towarowym (kontenerowcach), bo niektóre udostępniają kilka miejsc dla pasażerów, ale one też nie zgodziły się na transport psa. Zresztą rejs na nich jest droższy niż przelot samolotem. Teraz już nawet nie chcemy wracać do tych opcji, bo przed nami pojawiła się arcy ciekawa opcja jachtostopu czyli czegoś w rodzaju autostopu, tylko zamiast do samochodu próbujemy załapać się na pokład jachtu… to dopiero będzie przygoda 🙂
Rozmawialiśmy już z kilkoma doświadczonymi żeglarzami, którzy udzielili nam bardzo wartościowych porad i wyjaśnień. Upewnili nas również, że nasz plan jest jak najbardziej realny i dobrze przemyślany. Zacytuję tutaj jednego z nich “Są ludzie odważni i potem ludzie tacy, jak Wy. Są tęż ludzie szaleni i nierozważni, ale tej granicy chyba jeszcze nie przekroczyliście”
No właśnie – nasz plan i harmonogram podróży:. Zamierzaliśmy ruszyć na przełomie kwietnia i maja. Niestety w tym okresie jachty wracają do Europy z Karaibów. Uciekają przed huraganami, których kulminacja trwa od końca czerwca do końca sierpnia. Oczywiście zdarzają się osoby, które płyną jeszcze na Karaiby i szybko wracają, bo mają tam coś do załawietnia. Można też płynąć w okresie huraganów południowymi wodami Atlantyku – bezpośrednio do Ameryki Południowej – gdzie huragany wtedy nie wystąpują. Jednak ilość takich osób jest znikoma, ich odnalezienie, a następnie zgranie z nimi z odpowiednim wyprzedzeniem czasu byłyby niemal niemożliwe. Zresztą jeśli już zdecydowaliśmy się na jacht, to chcemy wykorzystać tę okazję i zwiedzić Karaiby. Wyobrażacie to sobie – polski kundelek ze schroniska na Karaibach 😀
Może się okazać, że nie uda nam się przez internet znaleźć jachtu. Wtedy będziemy musieli łapać okazje bezpośrednio w portach. Okres i miejsce, w których szansa na złapanie jachtostopu będzie największa, to październik na Wyspach Kanaryjskich. Przez te wyspy przepływa niemal każda łódka, która przeprawia się przez Atlantyk, choćby zaczęła rejs we Francji, Wielkiej Brytanii, z akwenu Morza Śródziemnego czy Morza Bałtyckiego.
Oczywiście nie chcemy czekać aż do października. Dlatego ruszamy na przełomie lipca i sierpnia. Wtedy ruszamy autostopem do Hiszpanii. Zapewne po drodze zawitamy do Holandii, by Iza mogła pożegnać się z rodziną, która tam mieszka. (AKTUALIZACJA: ponieważ rodzice Izy przyjeżdzają do Polski 24 lipca, to widzimy się z nimi tutaj i zamiast jechać przez Holandię, Belgię i całą Francję – które wydają nam się mało atrakcyjne do zwiedzenia, kierujemy się bardziej na południe. Pojedziemy więc trasą przez Szwajcarię i może północne Włochy. Skoro mamy okazję zawitać ponownie do Szwajcarii, nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności. To chyba nasz ulubiony, z dotychczas odwiedzonych, krajów. Dlaczego? Wystarczy obejrzeć nasze zdjęcia i filmy stamtąd i przeczytać nasz wpis o tym kraju).
Z Hiszpanii przedostajemy się do Maroko, które chcemy dokładnie zwiedzić, na co przeznaczamy około miesiąca. Z Maroko przedostajemy się na Wyspy Kanaryjskie, ale nie by od razu łapać okazję do przeprawy przez ocean, tylko by zwiedzić je na spokojnie, na co również dajemy sobie około miesiąca. A gdy sezon przepraw będzie się zbliżał, będziemy już na miejscu, zwarci i gotowi w porcie Las Palmas na wyspie Gran Canaria. A co potem… to już będzie zupełnie inna historia… 🙂
Wkrótce napiszemy kolejny wpis o tym, czego się dowiedzieliśmy odnośnie pływania z psem.
Przed nami jeszcze zdobycie podstaw języka hiszpańskiego, uzupełnienie sprzętu, w tym sprzętu do vloga (którego uruchomimy wraz z rozpoczęciem wyprawy), kilka szczepień, sprzedaż niepotrzebnych rzeczy i zakończenie dziesiątek drobnych spraw w Polsce.
Jeśli jest tutaj ktoś, kto chciałby nam jakkolwiek pomóc, to ogromnie nas to ucieszy. Przede wszystkim prosimy, byście pamiętali przy wszystkich rozmowach i kontaktach ze znajomymi o tym, że wciąż szukamy załogi, która nas zabierze.
Trzymajcie kciuki i łapy.
Z ciekawością będę śledził tę fascynującą podróż. Powodzenia! Trzymam kciuki za Waszą ekipę ☺
Ogromnie nam miło, przyda się każdy kciuk 😀 bo bywa trudno momentami. Mam nadzieję, że nowi lokatorzy naszego mieszkania są bezproblemowi 🙂